Dacia Sandero - lepsza, ale droższa
Po wycofaniu z rynku Logana, Dacia Sandero została najtańszym modelem w gamie rumuńskiego producenta, kosztującym 55 900 zł za wersję 1.0 (67 KM). Testowany przez nas model był jednak znacznie droższy, a jego cena przekraczała 70 tys. zł. Dlaczego? Sama dopłata do skrzyni automatycznej wynosi 6 tys. zł, a to nie wszystko. Czy warto ponieść dodatkowe koszty?
Spis treści
Nadwozie i wnętrze
Sandero wygląda znacznie nowocześniej od poprzednika. Prezentowany model to co prawda wersja przedliftingowa, ale jeszcze w tym roku na rynku pojawi się odmiana ze zmienionym przednim pasem i nowym logo. Stylistyka przodu znajdzie także zastosowanie w pozostałych modelach Dacii. Dla wybrednych przygotowana została podwyższona wersja Stepway (dopłata 7 400 zł).
Wnętrze Sandero może się podobać, pomimo obecności tanich plastików. Pas materiałowej wstawki na desce rozdzielczej i na boczkach drzwi nadaje autu odrobiny innowacyjności w porównaniu do plastikowych poprzedników, czy większego Dustera. Zegary z jednokolorowym komputerem pokładowym są najprostsze z możliwych.
W prezentowanej wersji zamontowano automatyczną klimatyzację (dopłata 1 200 zł), której chromowane pokrętła z wewnętrznymi wskaźnikami wyglądają jak wzięte z innego auta. Identyczne są w znacznie droższych modelach Renault, np. w Arkanie. Na plus zasługuje umieszczenie tempomatu w kierownicy, który zastąpił wcześniejsze rozwiązanie z przyciskiem między fotelami, całkiem niezłe światła LD oraz bogate wyposażenie.
Samochód może z powodzeniem przewieźć czworo dorosłych pasażerów i ma dość spory bagażnik o poj. 328 litrów. Dla porównania, lider segmentu - Toyota Yaris - dysponuje bagażnikiem o poj. 286 litrów.
Napęd
Pod maską auta znalazł się doładowany silnik benzynowy o poj. 1 litra i mocy 91 KM oraz o maksymalnym momencie obrotowym o wartości 142 Nm, dostępnym w przedziale od 1 750 do 3 750 obr/min.
Najważniejszą innowacją jest bezstopniowy automat (X-Tronic), który uprzyjemnia jazdę po mieście. Jak działa? Automat symuluje zmiany biegów, więc nie ma tu zjawiska buczenia. W przypadku wdepnięcia gazu w podłogę, obrotomierz kręci się do ponad 5 500 obr/min. Dużym minusem jest opóźniona reakcja, co powoduje że napęd ma "gumową" charakterystykę: powoli się rozpędza, a potem szybko wchodzi na obroty. Niestety nie przekłada się to na osiągi auta, które są po prostu słabe - 13,4 sek. od 0 do 100 km/h, prędkość maksymalna to 169 km/h, a średnie spalanie wynosi 5,8 l/100 km. Dla porównania, dane wersji z 6-biegowym manualem - 11,7 sek. od 0 do 100 km/h, V max - 178 km/h, a średnie spalanie - 5,2 l/100 km. Jak widać, komfort kosztuje, nie tylko w salonie, ale także przy dystrybutorze, ale według mnie i tak warto zdecydować się na automat w ruchu miejskim. Średnie spalanie w teście na dystansie 200 km, z czego 70% jazdy odbyło się po mieście, przekroczyło 7 litrów. W jeździe po mieście Dacia Sandero spaliła średnio 7,6 l/100 km.
Ceny i konkurencja
Problemem prezentowanego Sandero jest jego zbyt wysoka cena. Wersja z automatem kosztuje minimum 68 400 zł, a doposażona wersja - ponad 76 000 zł. Choć to nadal jedna z najniższych cen w segmencie B, to jednak za 500 zł mniej można stać się właścicielem Suzuki Swifta z automatem (1,2 83 KM). Renault Clio z takim samym napędem jak w Sandero kosztuje 73 900 zł (+5 500 zł), Hyundai i20 1.0 (100 KM) 76 200 zł, a Skoda Fabia 1.0 (110 KM) 76 500 zł. Konkurencja - poza Swiftem - jest droższa w wersjach bazowych, ale po niskiej cenie Dacii pozostały już tylko wspomnienia.