Elektryki to wciąż nisza: jak długo jeszcze?
Wkrótce ruszy program „Mój elektryk”, obejmujący dopłaty do pojazdów elektrycznych oraz wodorowych. Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej przeznaczył na ten cel 500 mln zł. Czy to wystarczy, aby rozbujać popyt na samochody elektryczne w Polsce i zmotywować klientów do przejścia na innowacyjny napęd?
Zakup auta hybrydowego lub elektrycznego nie stanowi od paru lat problemu. Niemal każdy producent ma w swoim portfolio samochód z takim napędem. Nadchodzi eko-rewolucja.
Polska przyjmuje tę rynkową nowość wolniej niż wiele innych krajów europejskich. Są trzy powody tego stanu rzeczy: cenowe, infrastrukturalne oraz psychologiczne.
Cena zakupu auta z napędem elektrycznym jest wyższa niż auta z konwencjonalnym napędem, nawet po uwzględnieniu kwoty dopłaty. W marketingu mawia się, że jest to podatek od innowacji. Początkowo za nowe technologie trzeba sporo zapłacić z racji na duże nakłady na badania i rozwój, a ceny produktów są wysokie, by zapewnić rentowność firm. Wraz z upływem czasu technologia staje się coraz bardziej popularna, pojawia się konkurencja. To dobra sytuacja dla klienta końcowego.
Wciąż jesteśmy na etapie, w którym zakup auta elektrycznego nie zwróci nam jego wyższej ceny w oszczędności na paliwie. Ładowanie samochodu może być tanie, jednakże wymaga infrastruktury. Ładowarki na drodze są płatne i wraz z prędkością ładowania cena za odpowiednik ,,elektrycznego litra paliwa” wzrasta. W takich sytuacjach koszt trasy przejechanej na prądzie może równać się z kosztem paliwa. By ładować szybko należy zainwestować – albo płacąc za prąd w publicznej ładowarce lub kupując domową ładowarkę o zwiększonej prędkości ładowania.
Problemem jest także dostępność stacji ładowania. W odpowiedzi na potrzeby posiadaczy elektryków powstały aplikacje z mapkami dostępnych ładowarek oraz firmy odpowiedzialne za dystrybucję punktów do ładowania. Niemiła niespodzianka może nas spotkać w przypadku, gdy dana ładowarka będzie nieczynna, będzie ładować niższą wartością prędkości ładowania niż wskazana lub będzie po prostu zajęta. Na dodatek, ładowanie auta elektrycznego trwa znacznie dłużej niż tankowanie jego spalinowego odpowiednika. Są to wartości wyrażane często nie w minutach, a w godzinach. Długi pit-stop na ładowanie dla nikogo nie jest przyjemny.
W samych miastach sytuacja też nie jest korzystna dla aut elektrycznych. Mimo powstawania punktów ładowania na ulicach, w galeriach handlowych oraz w centrach biznesowych ładowarek wciąż jest za mało, abyśmy mogli w większym stopniu przejść na elektro-mobilność.
Najlepszym scenariuszem jest ładowanie auta elektrycznego w domu, gdzie możemy je podłączyć na noc pod zwykłe gniazdko. Koszty ładowania są wtedy znikome i mamy ,,stację benzynową” u siebie w domu. Dodatkową korzyścią będzie posiadanie paneli fotowoltaicznych na dachu, które zwiększą efektywność wykorzystania energii. Ładowanie auta energią słoneczną wpisuje się w świadomy ekologicznie tryb życia. Większość Polaków mieszka jednak w blokach, gdzie nie ma możliwości ładowania auta elektrycznego.
W Polsce nie istnieje jeszcze wiele stref z ograniczeniem wjazdu dla samochodów z wysokim poziomem emisji spalin, aczkolwiek udogodnieniem dla miejskich podróżników są bezpłatne parkingi w strefach albo zezwolenie na jazdę bus pasem.
Auta elektryczne wyróżniają się zieloną barwą tablic rejestracyjnych, by służby porządkowe nie karały mandatami za brak biletu parkingowego (ten sam model w wariancie spalinowym oraz elektrycznym bywa bardzo podobny). Takie ,,blachy” krzyczą też do każdego widza ,,jestem eko”. Są to jednak tylko miłe bonusy, a nie czynniki decydujące o zakupie auta z omawianym napędem.
Producent podaje 300 kilometrów zasięgu? Szykujmy się na mniej. Wartość zgodna z tą podaną jest do osiągnięcia, ale tylko przy odpowiednich warunkach. W aucie elektrycznym trzeba pamiętać, że nie tylko koła pobierają prąd, a w zasadzie wszystkie urządzenia, z których korzystamy. Oświetlenie, ogrzewanie, klimatyzacja, radio to elementy wyposażenia, które skracają dystans jazdy. W sytuacji awaryjnej końcowe kilometry będziemy jechać w zimnie, bez muzyki czy innych udogodnień.
Mimo niewątpliwych korzyści z użytkowania auta elektrycznego, zarówno od strony produktu, jak i otoczenia, pozostaje zbyt wiele niedociągnięć, abyśmy w nieodległym terminie całkiem przeszli na używanie aut elektrycznych. Warto jednak śledzić sytuację, ponieważ jeśli ktoś raz miał okazję przejechać się elektrykiem, ten wie, jak jest to ekscytujące.
Mateusz Sikorski, DB