Jak obronić się przed roszczeniami regresowymi ubezpieczyciela?
Ubezpieczyciel, który wypłacił odszkodowanie z polisy autocasco za zniszczenia powstałe z winy innego kierowcy, może zwrócić się do sprawcy z żądaniem zwrotu tych kwot. Będzie to tzw. roszczenie regresowe. Jednak w przypadku najechania na stojący pojazd, można się przed takim roszczeniem obronić, nawet mimo zastosowania w takich sytuacjach surowszych zasad odpowiedzialności - informuje Biuro Rzecznika Finansowego.
- Jechałem ulicą, gdy piłka rzucona przez przechodzące dziecko, wtoczyła się na jezdnię. Odruchowo skręciłem kierownicą, bo zobaczyłem, że za piłką ruszyło dziecko. Dziecku nic się nie stało, ale uszkodziłem auto stojące na poboczu. Poszkodowany uznał, że nie było w tym mojej winy i naprawił sobie szkodę ze swojego autocasco. Teraz jego ubezpieczyciel, domaga się ode mnie zwrotu wypłaconego odszkodowania. Czy to możliwe? – takie i podobne historie trafiają do Rzecznika Finansowego w trakcie dyżurów telefonicznych jego ekspertów.
Jak podkreślają eksperci Rzecznika Finansowego, żądanie od sprawcy szkody zwrotu wypłaconego poszkodowanemu odszkodowania nazywamy regresem ubezpieczeniowym. Ubezpieczyciel będzie miał to tego prawo, jeśli można przypisać sprawcy odpowiedzialność za szkodę. W przypadku, gdy doszło uderzenia w zaparkowany pojazd mamy do czynienia z tzw. najechaniem. W takiej sytuacji zastosowanie znajdzie zasada ryzyka. Oznacza to, że odpowiedzialność kierującego pojazdem za zdarzenie będzie zachodziła bez konieczności wykazania jego winy, tylko samego faktu wystąpienia szkody.
- Tak surowe zasady kształtowania odpowiedzialności zostały wprowadzone z uwagi na interes poszkodowanych. Ułatwiają one też ewentualne roszczenie regresowe ubezpieczyciela, który wypłacił poszkodowanemu odszkodowanie np. z ubezpieczenia Autocasco uszkodzonego pojazdu. Można się od nich uwolnić, w określonych przypadkach opisanych w art. 435 k.c., zwanych również tzw. przesłankami egzogeneracyjnymi – wyjaśnia Małgorzata Fonfara, z biura Rzecznika Finansowego.
Wyłączają one odpowiedzialność posiadacza pojazdu w trzech sytuacjach.
Po pierwsze, jeśli szkoda wynika z działania osoby trzeciej, za którą sprawca nie odpowiada. Z taką sytuacją będziemy mieli do czynienia w sytuacji, jak ta, opisana na początku, czyli np. gdy dziecko wtargnie na ulicę i kierowca chcąc uniknąć zderzenia skręci i uszkodzi inny pojazd. Podobnie będzie, jeśli inny kierowca zajechał drogę sprawcy szkody i ten, unikając zderzenia, uderzył w zaparkowane auto poszkodowanego.
Po drugie, jeśli szkoda wynika wyłącznie z winy poszkodowanego. Na przykład, jeśli pieszy wtargnął na jezdnię w niewyznaczonym do tego celu miejscu, przed prawidłowo jadący pojazd. Wówczas ubezpieczyciel, który wypłacił takiemu pieszemu odszkodowanie np. z ubezpieczenia NNW, nie będzie mógł wystąpić z roszczeniem regresowym do kierującego pojazdem.
Po trzecie, jeśli szkoda wynikła wskutek działania siły wyżej. To działanie zewnętrzne, któremu nie można zapobiec i którego skutków nie można przewidzieć. Przede wszystkim chodzi o zjawiska przyrodnicze (np. silny wiatr). Ale w doktrynie uznaje się również za siłę wyższa tzw. akt władzy (na przykład. błędny sygnał kierującego ruchem drogowym).
- Warto pamiętać, że w toku postępowania sądowego ciężar udowodnienia zajścia przesłanki egzoneracyjnej tj. wyłączającej odpowiedzialność spoczywa na posiadaczu pojazdu, zgodnie z zasadą rozkładu ciężaru dowodu przewidzianą w art. 6 k.c. – dodaje Małgorzata Fonfara.
Według niej, prowadzenie takiego sporu może być zmartwieniem naszego ubezpieczyciela, jeśli tylko będziemy pamiętali o obowiązku zawarcia umowy OC komunikacyjnego. Wówczas nawet jeśli inny ubezpieczyciel zwróci się z do nas z roszczeniem regresowym w sytuacji najechania na inny pojazd, to mając takie ubezpieczenie, jesteśmy chronieni. Nawet jeśli okaże się, że nie uda się nas uwolnić od odpowiedzialności, to roszczenie regresowe będzie pokryte z naszej polisy OC komunikacyjnego.