Saab 9-3X mógł uratować szwedzką markę
W roku 2002 spółka z Trollhattan dowiodła umiejętności przewidywania trendów, które miały nadejść w motoryzacji dopiero kilkanaście lat później. Zaprezentowany wówczas Saab 9-3X zasłużyłby według współczesnych standardów na miano sportowego crossovera.
Stylistykę tego czteronapędowego studium podkreślają mocniej zaakcentowane nadkola, podniesiony prześwit oraz przesunięta ku tyłowi kabina z masywnym słupkiem bagażnika i krótkim zwisem. Pod maską znalazł się mocny, 280-konny silnik turbo V6. Gdyby w kierownictwie koncernu General Motors (Saab był wówczas jego częścią) zapadła decyzja o skierowaniu nowego prototypu do produkcji seryjnej, szwedzka marka mogłaby odnieść duży sukces tym bardziej, że w owym czasie konkurencja dopiero raczkowała.
Plany Szwedów spaliły jednak na panewce. Przedsiębiorstwo z Trollhattan coraz dotkliwiej odczuwało bowiem niedobór gotówki i musiało szukać oszczędności, a swoje zrobił też kryzys finansowy, który wybuchł z taką siłą jesienią 2008 roku. Na początku nowej dekady podjęto kilka prób reanimacji marki Saab, jednak ostatecznie szwedzki producent samochodów musiał ogłosić upadłość.