Autonomiczne samochody już są z nami
Współczesne auta są w pewnym stopniu autonomiczne. Czasami nie reagują na polecenia kierowcy, tylko samodzielnie przejmują sterowanie nad autem. W niektórych sytuacjach są też w stanie uniemożliwić jazdę samochodem.
Kiedy komputer przejmuje sterowanie autem i podejmuje decyzje zamiast kierowcy?
Jest co najmniej kilka takich sytuacji:
Automatyczne wycieraczki w autach, wyposażonych w czujnik deszczu. Czujnik ten monitoruje ilość opadów na przedniej szybie (na podstawie odbicia światła, generowanego przez własną diodę LED, od kropli wody na szybie) i samodzielnie, bez ingerencji ze strony kierowcy, uruchamia wycieraczki i dobiera ich szybkość.
Automatyczne oświetlenie przednie samochodu w autach, wyposażonych w czujnik światła (często jest to jeden czujnik razem z czujnikiem deszczu). Sterownik oświetlenia zbiera dane z wymienionego wcześniej czujnika, a także innych (na przykład czujnika skrętu na kole kierownicy), aby aktywować odpowiedni moduł matrycowego oświetlenia LED.
Działanie systemu przeciwpoślizgowego ESP, zwanego też systemem kontroli trakcji. W razie wpadnięcia auta w poślizg podsterowny lub nadsterowny ESP samoistnie (tak samo jak niższe w hierarchii systemy ABS i ASR) przyhamowuje jedno z kół, aby pojazd odzyskał trakcję. Ale ESP ma większą władzę, niż ABS i ASR. W niektórych sytuacjach może sterować mocą silnika, ignorując polecenia kierowcy, operującego pedałem gazu. Jest to możliwe dzięki temu, że w większości współczesnych aut pedał gazu nie jest połączony z przepustnicą za pomocą linki, tylko przewodu elektrycznego. Pod pedałem gazu znajduje się czujnik, który przekazuje informacje o sile nacisku do silnika krokowego, sterującego otwarciem przepustnicy. ESP ma prawo do tego, aby całkowicie zignorować polecenie kierowcy, który np. w danym momencie naciska pedał gazu. Dopiero po wyrównaniu toru jazdy, ESP oddaje władzę kierowcy. Zatem przez niecałą sekundę autem steruje komputer ESP (zamontowany pod maską).
Działanie systemu przeciwzderzeniowego. Taki system ma za zadanie ostrzegać kierowcę przez możliwym zderzeniem, a w niektórych sytuacjach samodzielnie zatrzymać pojazd. Jak to działa? Sterownik systemu zbiera dane z głowic radarowych zamontowanych za atrapą, a także z kamery, zamontowanej za przednią szybą (w górnej części). W razie wykrycia możliwości zderzenia, system ostrzega kierowcę (np. szarpnięciem po gwałtownym naciśnięciu i puszczeniu pedału hamulca), a następnie samodzielnie zatrzymuje auto. W większości przypadków taki system pozwala co najwyżej na zmniejszenie strat, ale można powiedzieć, że jest to pewna forma autonomii.
Tempomat i tempomat adaptacyjny. W tym przypadku nawet posiadacz nastoletniego auta może się przez chwilę poczuć jak właściciel auta autonomicznego z autopilotem. Wystarczy ustawić odpowiednią prędkość za pomocą dźwigni, albo przycisku, a auto samodzielnie będzie do tej prędkości dążyć i ją utrzymywać. W przypadku tempomatu adaptacyjnego auto będzie też ostrzegać, jeśli może dojść do zderzenia i samodzielnie hamować, jak w przypadku systemu przeciwzderzeniowego.
Czy komputer w samochodzie może przejąć władzę nad autem i nie pozwolić kierowcy jechać?
Może. I wcale nie chodzi tu o awarie. Komputer może zabronić kierowcy jazdy, albo ukarać go zmniejszeniem mocy auta, kiedy kierowca nie słucha ostrzeżeń komputera i nie naleje do zbiorniczka płynu AdBlue. Wtedy najpierw może zostać ukarany zmniejszeniem mocy (nawet o 40 procent), a następnie uruchomienie silnika może być w zupełności niemożliwe. Być może wiele osób uzna to za usprawiedliwione, bo auto bez AdBlue nie jest w stanie neutralizować najbardziej szkodliwych cząstek spalin, czyli tlenków azotu.
Z czasem autonomiczność aut będzie się zwiększać. I to już niedługo, chociażby na skutek zapowiadanego wprowadzenia do sprzedaży od 2025 roku systemu Steer-by-Wire. W niektórych autach (japońskich) jest już on montowany.
Obecnie kierownica ma sztywne połączenie z przekładnią kierowniczą przez kolumnę i wał kierowniczy. Steer by wire to zmieni. W kolumnie kierownicy znajdą się jedynie czujniki, które będą przekazywać informacje o ruchach kołem do przekładni kierowniczej. A tam, silniki elektryczne będą sterować wysuwaniem drążków w prawo lub lewo.
Pod pedałami gazu i hamulca znajdują się tylko elektroniczne czujniki, przekazujące sygnał o sile nacisku do sterownika danego układu. W razie potrzeby, określony układ sam ustali moc silnika (np. elektrycznego), siłę hamowania, a także właściwy obrót kierownicy.
Najgorsza sytuacja będzie miała miejsce wtedy, gdy autonomiczność wzrośnie do tego poziomu, że samochód sam sobie będzie zamawiać części przez internet i serwis. Pozostaje już tylko pytanie: czy takiej motoryzacji chcemy? I przykra odpowiedź – nikt nas nie pyta o zdanie...
Michał Lisiak